wtorek, 12 września 2017

"Król dwóch biegunów"

     "W dalekim kraju żył sobie kiedyś zamożny król. Był on dobry, ale miał jeden problem – posiadał dwie osobowości.
Bywały dni, kiedy budził się szczęśliwy, pełen radości i euforii.
Takie dni, już od świtu, wydawały się cudowne. Ogrody pałacowe były piękniejsze, a służba – jakby pod urokiem nieznanego zjawiska – uprzejma i dobrze wypełniała swoje obowiązki. Zdając relacje podczas śniadania, zapewniała, że mąka mielona w królestwie oraz zbierane w nim plony były najlepsze. W owych dniach król obniżał podatki, rozdzielał bogactwa, obdarzał łaskami, sprawował pokojowe rządy i dbał o dobro starców. Były to dni, w których był przychylny wszelkim petycjom, płynącym zarówno ze strony swoich poddanych, jak i przyjaciół.
Jednakże bywały też inne dni, tak zwane czarne dni. Obudziwszy się rano, żałował, że nie pospał dłużej, ale zauważał to, kiedy był na tyle rozbudzony, że ponowne zaśnięcie było niemożliwe. Pomimo wielu wysiłków nie mógł zrozumieć, dlaczego jego podwładni byli w tak złym humorze i źle mu służyli. Słońce przeszkadzało mu bardziej niż deszcz. Obiad był letni, a kawa za zimna. Sama myśl o przyjmowaniu interesantów wywoływała większy ból głowy.
W takie dni król zastanawiał się nad wcześniej zawartymi porozumieniami i ogarniał go strach na myśl o ich realizacji. Był to czas zawyżonych podatków, konfiskaty ziemie, więzienia przeciwników…
Bojąc się teraźniejszości i przyszłości, prześladowany błędami przeszłości, ustanawiał prawa przeciwko swemu ludowi, a słowo, którego najczęściej używał, brzmiało „nie”.
Świadomy problemów spowodowanych zmianami nastroju, król zwołał wszystkich mędrców, magów i swych królewskich doradców na naradę.
—    Panowie – zwrócił się do nich, — Wszyscy znacie zmiany mego ducha. Wszyscy skorzystaliście dzięki moim euforiom i ucierpieliście wskutek mego gniewu. Ale najbardziej cierpię ja sam, kiedy co dnia muszę naprawiać to, co zrobiłem wtedy, kiedy wszystko postrzegałem inaczej. Potrzebna mi, panowie, wasza wspólna praca nad wynalezieniem środka – czy to w postaci gorzkiego lekarstwa, czy jakiegoś zaklęcia – który powstrzyma mój absurdalny optymizm, skutków którego nie jestem świadom, oraz mój dziwaczny pesymizm, którym gnębiłem i raniłem tych, których kocham.
Mędrcy przyjęli wyzwanie i przez kilka tygodni pracowali nad uleczeniem króla. Jednakże ani żadna alchemia, ani żadna wróżba, ani żadne zioło nie było rozwiązaniem zmartwień ich władcy.
Rada królewska stanęła więc przed królem i wyznała mu swe niepowodzenie w znalezieniu uzdrawiającego środka.
Tej nocy król płakał.
Następnego dnia nieznany przybysz poprosił go o audiencję. Był to tajemniczy człowiek o ciemnej cerze, ubrany w wyświechtaną tunikę, która kiedyś miała biały kolor.
—    Wasza Wysokość – zaczął, oddając pokłon królowi. – W miejscu, z którego przybywam, mówi się o twoich defektach i twoim bólu. Przychodzę, aby ci pomóc.
I zniżając głowę jeszcze bardziej, podszedł do króla, aby wręczyć mu skórzane pudełeczko.
Król, pełen nadziei i zdziwienia, otworzył je i zajrzał do środka. Znalazł w nim jedynie srebrny pierścień.
—    Dziękuję – powiedział z entuzjazmem. – Czy to jest magiczny pierścień?
—    Jest nim niewątpliwie – odparł przybysz – lecz jego magia nie polega wyłącznie na noszeniu go na palcu… Każdego ranka, kiedy się obudzisz, musisz odczytać napis wygrawerowany na pierścieniu i przypominać sobie te słowa, ilekroć spojrzysz na pierścionek na twoim palcu.
Król wziął pierścień i przeczytał na głos:

Musisz wiedzieć, że to też minie.”



“Pozwól, że Ci opowiem”, Jorge Bucay

https://www.facebook.com/Fashion-Secret-Garden-200161053482191/ https://plus.google.com/111698595772641403120 https://www.instagram.com/alliness_blogspot_com/?ref=badge https://pl.pinterest.com/justynaprzeorek/

http://ikigaishop.pl/

sobota, 26 sierpnia 2017

New in - basic outfit

 New in - ubrania z linii "basic"


   Dzisiaj kilka nowości w mojej szafie kupionych na wyprzedaży.
Zawsze stawialam na kolor i oryginalne fasony. Niestety okazało sie jednak, że ciężko je ze sobą łączyć. Brakowało mi rzeczy pasujących do wszystkiego i sprawdzających się w każdej sytuacji. Dlatego tez zaczęłam zwracać uwagę na produkty z lini basic - uniwersalne, łatwe do łączenia w zestawy z moimi nietypowymi ubraniami. W efekcie w mojej szafie znalazły się koszule i bluzki z delikatnym wzorem, granatowe i beżowe szorty, spódniczki w ciemnym granacie lub z imitacji skóry, które idealnie sprawdzają się na letnie upały. Oto one ---> czytaj więcej :)

poniedziałek, 3 lipca 2017

"ŻABKI W ŚMIETANIE"

 "ŻABKI W ŚMIETANIE"

   Były sobie kiedyś dwie żabki, które wpadły do naczynia pełnego śmietany

Od razu zdały sobie sprawę ze swej krytycznej sytuacji - niemożliwością było utrzymanie się dłuższy czas na powierzchni gęstej masy, niczym na ruchomych piaskach. Początkowo żabki przebierały łapkami w śmietanie, aby dotrzeć do brzegów naczynia. Ale na próżno, udawało im się jedynie pluskać niemal w tym samym miejscu i tonąć. Czuły, że coraz trudniej wyjść na powierzchnię, by zaczerpnąć powietrza.

Jedna z nich powiedziała na głos:
- Już dłużej nie mogę. Stąd nie ma wyjścia. W tej substancji nie da się pływać. Ponieważ i tak umrę, nie będę przedłużać mego cierpienia. Nie rozumiem, jaki sens ma daremne zużywanie sił, jeśli i tak umrzemy z wyczerpania. Powiedziawszy to, przestała przebierać łapkami i już po chwili utonęła pochłonięta całkowicie przez gęsty, biały płyn.

Druga żabka, bardziej wytrwała, bądź bardziej uparta, powiedziała do siebie:
-Nie ma stąd wyjścia! W tej masie nie można się ruszyć w żadną stronę. Pomimo, że nadchodzi śmierć, będę walczyć do ostatniego tchu. Nie mam zamiaru umierać ani o sekundę wcześniej od zapisanej mi godziny.

Mijała godzina za godziną, a ona przebierała łapkami i chlapała ciągle w tym samym miejscu, ale nie ruszyła się nawet o centymetr. Wtem nagle, od ciągłego chlapania i ubijania zadkiem, wstrząsania i trzepania, ze śmietany zrobiło się masło.
Zdziwiona żabka skoczyła i ślizgając się dotarła do brzegu naczynia. Stamtąd łatwo już wyszła i rechocząc radośnie wróciła do domu.


"Pozwól, że Ci opowiem... bajki, które nauczyły mnie, jak żyć" Jorge Bucay





http://ikigaishop.pl/

poniedziałek, 12 czerwca 2017

komputerowe porządki

   Witam Was!
   Dzisiejszy wpis nieco nietypowy. 
   Po zakupienia laptopa na firmę zrobiłam kopie wszystkich swoich plików (m.in. zdjęć). Przy okazji odnalazłam zdjęcia kilku stylizacji, które od jakiegoś czasu planowałam udostępnić. I pewnie bym to zrobiła, gdyby nie nowa lustrzanka kupiona na potrzeby mojego sklepu (okazało się, że przysłali wadliwą, a firma nagle zapadła się pod ziemię :/ ...ale to już inna bajka). Jeszcze wiosną zdjęcia robiłam dobrej jakości kompaktem i zawsze mi odpowiadały. Jednak kiedy wykonałam pierwszą sesję lustrzanką, wszystkie dotychczasowe "kompaktowe" zdjęcia trochę straciły swój urok. Postanowiłam więc nie publikować postów z zestawami sfotografowanymi przy pomocy "zwykłego" aparatu. Trzeba iść do przodu a nie się cofać ;)
Ale postanowiłam pokazać Wam kilka zestawów w jednym wpisie.
 
   Zapraszam :-)

sobota, 13 maja 2017

"Uwiązany słoń"

   Cześć.
   U mnie od dawna dużo się dzieje, ale ostatni miesiąc to było istne szaleństwo.
Sprawy związane z moim sklepem, kurs szybkiego czytania, rozliczenie dofinansowania unijnego, szkolenia, nawiązanie nowej współpracy z dawnym mistrzem świata w kickboxingu, do tego nowe projekty... Było tego sporo.
Zostało jeszcze sporo książek do przeczytania oraz stworzenie planu na najbliższe miesiące. Muszę podjąć decyzję które ze swoich projektów wybrać.
   Za każdym razem, gdy podejmuję się czegoś nowego i trochę szalonego, zastanawiam się, czy dobrze robię. Jest to spowodowane strachem przed wychodzeniem ze znanej, bezpiecznej (przynajmniej teoretyczne) strefy komfortu. Czasem zastanawiam się: po co mi to skoro się boję? Ale mimo wszystko idę do przodu, nawet jeżeli są to bardzo małe kroki.
   Latem podzielę się z Wami moimi nowymi projektami.
   A dziś bajka, która bardzo wiele mnie nauczyła.
 

   "KIEDY BYŁEM MAŁY UWIELBIAŁEM CYRK, a najbardziej w cyrku podobały mi się zwierzęta. Moją uwagę przyciągał zwłaszcza słoń, który — jak się później okazało — był także ulubieńcem innych dzieci. Podczas przedstawienia to ogromne stworzenie paradowało, prezentując swój niesamowity ciężar, rozmiar i siłę... Ale po przedstawieniu i krótko przed wejściem na scenę słoń zawsze siedział uwiązany jedną nogą do kołka wbitego w ziemię. Jednakże kołek był tylko małym kawałkiem drewna, który tkwił w ziemi zaledwie kilka centymetrów. I chociaż łańcuch był mocny i gruby, wydawało mi się oczywiste, że zwierzę, które jest zdolne wyrwać drzewo z korzeniami, mogłoby z łatwością uwolnić się z kołka i uciec.
To oczywista tajemnica.
Co go trzyma w takim razie?
Czemu nie ucieka?
Kiedy miałem pięć czy sześć lat, wierzyłem jeszcze w mądrość dorosłych. Zapytałem więc jednego z nauczycieli, zapytałem ojca i wujka o tajemnicę słonia. Któryś z nich odpowiedział mi, że słoń nie uciekał, bo był tresowany. Wtedy zadałem oczywiste pytanie:
„Jeśli jest tresowany, to dlaczego go przywiązują?”
Nie pamiętam, abym otrzymał jakąś logiczną odpowiedź. Z czasem zapomniałem o tajemnicy słonia i jego kołku, a powracało ono jedynie wtedy, kiedy spotykałem innych, którzy też kiedyś zadali sobie podobne pytanie.
Kilka lat temu odkryłem (na moje szczęście), że był ktoś wystarczająco mądry, aby znaleźć odpowiedź.
Słoń nie uciekał z cyrku, gdyż od najmłodszych lat był przywiązywany do różnych kołków.
Zamknąłem oczy i w wyobraźni ujrzałem dopiero co narodzonego i bezbronnego słonia, przywiązanego do kołka. Jestem przekonany, że słonik ciągnął, pchał i pocił się, próbując się uwolnić. I mimo że użył wszystkich swoich sił, nie udało mu się, ponieważ wtedy kołek był dla niego za solidny.
Wyobraziłem sobie, że zasypiał ze zmęczenia i że następnego dnia próbował znowu, i kolejnego dnia, i kolejnego... Aż nadszedł dzień, który odbił się strasznie na historii słonia, dzień, w którym zwierzę zaakceptowało swoją niemoc i zdało się na swój los.
Ten potężny i silny słoń, którego widzimy w cyrku, nie ucieka, ponieważ biedaczysko nie wierzy, że może.
Ma w sobie utrwalone wspomnienie niemocy, którą przeżył krótko po przyjściu na świat.
I najgorsze jest to, że nigdy więcej nie zakwestionował poważnie tego wspomnienia.
Nigdy, nigdy więcej nie starał się ponownie wypróbować swoich sił..."

                                                                   "Uwiązany słoń"   Jorge Bucay "Pozwól, że Ci opowiem."


https://www.facebook.com/Fashion-Secret-Garden-200161053482191/ https://plus.google.com/111698595772641403120 https://www.instagram.com/alliness_blogspot_com/?ref=badge https://pl.pinterest.com/justynaprzeorek/

niedziela, 19 marca 2017

Sunny Day - 13 degrees below zero :-)

   Witam Was!
   Początek roku był tak intensywny, że zaniedbałam wiele prywatnych spraw. Jeśli są jakieś poziomy multitaskingu to chyba ja osiągnęłam najwyższy... i jestem coraz bardziej tym zmęczona. Praca w 4 firmach, treningi, własne zadania dotyczące zdobywania wiedzy - jest tego tyle, że przestałam już to "ogarniać". Z bardzo dużym zadowoleniem czekałam na ubiegły weekend - pierwszy w 100% wolny weekend w tym roku. Wreszcie pojawiło się słońce więc skorzystałam z sytuacji i zrobiłam kilka zdjęć.
   Parkę i sweter z dzisiejszego zestawu kupiłam w H&M w Warszawie.
Do tego: beżowy szal (Reserved), rękawiczki (H&M), kapelusz (Cropp), czarne legginsy, buty (Lasocki).
   Zapraszam !

poniedziałek, 6 marca 2017

"Przeprawa przez rzekę..."

   Od niedawna ćwiczę szybkie czytanie. Idzie bardzo opornie. Jednak stosując nowe czytelnicze metody po raz drugi przeczytałam moją ulubioną książkę: "Pozwól, że Ci opowiem" - Jorge Bucay pełną nietypowych bajek. Poniżej jedna z nich z okazji poniedziałku :-)

"BYŁO SOBIE KIEDYŚ dwóch mnichów zen, którzy przez las wracali do klasztoru. Kiedy doszli do rzeki, zobaczyli płaczącą kobietę, która siedziała w kucki nad brzegiem. Była ładna i atrakcyjna.
— Co ci jest? — zapytał ją starszy z nich.
— Moja matka umiera. Jest sama w domu po drugiej stronie rzeki. Próbowałam przejść, ale prąd jest tak silny, że znosi mnie, i sama nigdy nie dam rady... Pomyślałam, że już nigdy nie zobaczę jej żywej. Ale teraz... Teraz, kiedy wy się pojawiliście, któryś z was będzie mógł mi pomóc przejść...
— Ach, gdybyśmy tylko mogli — z rozpaczą powiedział młodszy. — Ale jedynym
sposobem, aby ci pomóc, jest wziąć cię na plecy, a na to niestety nasze śluby czystości nam nie
pozwalają.
Zabraniają nam wszelkiego kontaktu z ciałem płci przeciwnej. Święta reguła nie pozwala nam na dotknięcie kobiety... Przykro mi.
— I mnie jest przykro — rzekła kobieta, pogrążając się w płaczu.
Starszy z mnichów uklęknął, zniżył głowę i powiedział:
— Wejdź.
Kobieta nie mogła w to uwierzyć, ale szybko podwinęła spódnicę i usiadła okrakiem na barkach mnicha.
Z wielką trudnością przeszedł rzekę w towarzystwie młodszego kompana.
Kiedy znaleźli się na drugim brzegu, kobieta zeszła i zbliżyła się do starca, chcąc pocałować jego dłoń.
— Dobrze, już dobrze — rzekł starszy mnich, chowając ręce. — Ruszaj w drogę.
Kobieta ukłoniła się z wdzięcznością i pokorą, pozbierała rzeczy i pobiegła drogą
prowadzącą do wioski.
Mnisi nie powiedziawszy ani słowa, skierowali się w stronę klasztoru. Mieli przed sobą jeszcze dziesięć godzin drogi...
Krótko przed dojściem do celu młodszy zapytał starca:
— Mistrzu, znacie lepiej niż ja nasze śluby czystości. Jednakże wzięliście na swoje barki tę kobietę i przeprowadziliście ją przez całą szerokość rzeki.
— Przeprowadziłem ją przez rzekę, to prawda. Ale co z tobą, że jeszcze ją niesiesz na swoich ramionach?"


https://www.facebook.com/Fashion-Secret-Garden-200161053482191/ https://plus.google.com/111698595772641403120 https://www.instagram.com/alliness_blogspot_com/?ref=badge https://pl.pinterest.com/justynaprzeorek/