Od niedawna ćwiczę szybkie czytanie. Idzie bardzo opornie. Jednak stosując nowe czytelnicze metody po raz drugi przeczytałam moją ulubioną książkę: "Pozwól, że Ci opowiem" - Jorge Bucay pełną nietypowych bajek. Poniżej jedna z nich z okazji poniedziałku :-)
"BYŁO SOBIE KIEDYŚ dwóch mnichów zen, którzy przez las wracali do klasztoru. Kiedy doszli do rzeki, zobaczyli płaczącą kobietę, która siedziała w kucki nad brzegiem. Była ładna i atrakcyjna.
— Co ci jest? — zapytał ją starszy z nich.
— Moja matka umiera. Jest sama w domu po drugiej stronie rzeki. Próbowałam przejść, ale prąd jest tak silny, że znosi mnie, i sama nigdy nie dam rady... Pomyślałam, że już nigdy nie zobaczę jej żywej. Ale teraz... Teraz, kiedy wy się pojawiliście, któryś z was będzie mógł mi pomóc przejść...
— Ach, gdybyśmy tylko mogli — z rozpaczą powiedział młodszy. — Ale jedynym
sposobem, aby ci pomóc, jest wziąć cię na plecy, a na to niestety nasze śluby czystości nam nie
pozwalają.
Zabraniają nam wszelkiego kontaktu z ciałem płci przeciwnej. Święta reguła nie pozwala nam na dotknięcie kobiety... Przykro mi.
— I mnie jest przykro — rzekła kobieta, pogrążając się w płaczu.
Starszy z mnichów uklęknął, zniżył głowę i powiedział:
— Wejdź.
Kobieta nie mogła w to uwierzyć, ale szybko podwinęła spódnicę i usiadła okrakiem na barkach mnicha.
Z wielką trudnością przeszedł rzekę w towarzystwie młodszego kompana.
Kiedy znaleźli się na drugim brzegu, kobieta zeszła i zbliżyła się do starca, chcąc pocałować jego dłoń.
— Dobrze, już dobrze — rzekł starszy mnich, chowając ręce. — Ruszaj w drogę.
Kobieta ukłoniła się z wdzięcznością i pokorą, pozbierała rzeczy i pobiegła drogą
prowadzącą do wioski.
Mnisi nie powiedziawszy ani słowa, skierowali się w stronę klasztoru. Mieli przed sobą jeszcze dziesięć godzin drogi...
Krótko przed dojściem do celu młodszy zapytał starca:
— Mistrzu, znacie lepiej niż ja nasze śluby czystości. Jednakże wzięliście na swoje barki tę kobietę i przeprowadziliście ją przez całą szerokość rzeki.
— Przeprowadziłem ją przez rzekę, to prawda. Ale co z tobą, że jeszcze ją niesiesz na swoich ramionach?"
— Co ci jest? — zapytał ją starszy z nich.
— Moja matka umiera. Jest sama w domu po drugiej stronie rzeki. Próbowałam przejść, ale prąd jest tak silny, że znosi mnie, i sama nigdy nie dam rady... Pomyślałam, że już nigdy nie zobaczę jej żywej. Ale teraz... Teraz, kiedy wy się pojawiliście, któryś z was będzie mógł mi pomóc przejść...
— Ach, gdybyśmy tylko mogli — z rozpaczą powiedział młodszy. — Ale jedynym
sposobem, aby ci pomóc, jest wziąć cię na plecy, a na to niestety nasze śluby czystości nam nie
pozwalają.
Zabraniają nam wszelkiego kontaktu z ciałem płci przeciwnej. Święta reguła nie pozwala nam na dotknięcie kobiety... Przykro mi.
— I mnie jest przykro — rzekła kobieta, pogrążając się w płaczu.
Starszy z mnichów uklęknął, zniżył głowę i powiedział:
— Wejdź.
Kobieta nie mogła w to uwierzyć, ale szybko podwinęła spódnicę i usiadła okrakiem na barkach mnicha.
Z wielką trudnością przeszedł rzekę w towarzystwie młodszego kompana.
Kiedy znaleźli się na drugim brzegu, kobieta zeszła i zbliżyła się do starca, chcąc pocałować jego dłoń.
— Dobrze, już dobrze — rzekł starszy mnich, chowając ręce. — Ruszaj w drogę.
Kobieta ukłoniła się z wdzięcznością i pokorą, pozbierała rzeczy i pobiegła drogą
prowadzącą do wioski.
Mnisi nie powiedziawszy ani słowa, skierowali się w stronę klasztoru. Mieli przed sobą jeszcze dziesięć godzin drogi...
Krótko przed dojściem do celu młodszy zapytał starca:
— Mistrzu, znacie lepiej niż ja nasze śluby czystości. Jednakże wzięliście na swoje barki tę kobietę i przeprowadziliście ją przez całą szerokość rzeki.
— Przeprowadziłem ją przez rzekę, to prawda. Ale co z tobą, że jeszcze ją niesiesz na swoich ramionach?"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za komentarz! ♥
Będzie mi miło, jeśli odwiedzisz tę stronę ponownie :-)