niedziela, 4 grudnia 2016

"Made in Poland" kontra "Made in China"

   Witam Was!
   Od jakiegoś czasu często słyszymy, że: "Made in Poland" jest O.K. bo wspieramy rodzimą gospodarkę, za to "Made in China" niekoniecznie. Często spotykam się z określeniami "chińskie badziewie" a jak coś się popsuje, to przecież oczywiste, bo to "chińszczyzna".
Czy rzeczywiście mamy rację?

   Dzisiejszy outfit to typowe jesienno-zimowe połączenie. Wygodnie i przytulnie. Spodnie i szal z H&M (oba po 40 pln), zielony ciepły sweterek z Reserved - chociaż na bocznej krawędzi na metce ze składem materiału pisze, że to House ;-) (40 zł), buty od Lasockiego (około 200 pln), torebka serce z Mohito (4o zł), płaszcz Top Secret (150 pln, 50% wełny) oraz na koniec rękawiczki także H&M z odkrywanymi palcami (10 pln).
Wszystko "made in China" ... i bardzo dobrze! :-)
Dlaczego?
Wyjaśnię to w tym wpisie.

Zapraszam!

***
   Nie chodzi tu o patriotyzm (lub jego brak), ale o ekonomię.
Wielu z nas chińskie produkty kojarzą się ze słabą jakością. Zapominamy jednak o jednej bardzo ważnej rzeczy: jaka cena taka jakość. Fajnie jest kupić na wyprzedaży bluzeczkę za 10 zł czy walentynkową czapkę za 9 zł... a potem narzekać jak się zniszczy po jednym sezonie. "Co za badziewie!", "chińskie g..no" - słyszę często od moich znajomych. I jeszcze nie tak dawno sama wygadywałam takie bzdury!
Dlaczego to się zmieniło?

   Od dawna jestem pasjonatką sztuk walki. "Wejście smoka" mogłabym oglądać codziennie. Zawsze też inspirowała mnie kultura Chin i Japonii (ogólnie kultura azjatycka). Jednak dopiero gdy jedna ze znajomych mi osób poleciała do Chin a ja kilka miesięcy później zaczęłam współpracę z kilkoma państwami azjatyckimi, dotarło do mnie jak niestosowne były z mojej strony tak obrażliwe słowa dotyczące produktów azjatyckich. Czym większa była moja wiedza na temat produktów pochodzących z Azji, tym bardziej miałam sobie za złe, że wygadywałam wcześniej takie głupoty.

                 Należy pamiętać o podstawowej w/w rzeczy: jaki produkt taka cena
.


   Na chińskich "bazarkach' można za w miarę dobre pieniądze kupić świetnej jakości produkty (np. jedwabne szale), w chińskich sklepach otwartych dla turystów można podziwiać kimonowe haftowane kreacje z jedwabiu (za jedyne kilka tysięcy... USD). Za to koreańskie kosmetyki obecnie są bardzo popularne, bo podobno ich właściwości rewelacyjnie działają na skórę. Japonia zawsze uchodziła za kraj ludzi ambitnych i twórczych, ale oni też wiele produktów produkują...w Chinach, chociażby najlepsze wg mnie aparaty fotograficzne Canon. Ja sama wielokrotnie kupując azjatyckie produkty byłam zaskoczona ich bardzo wysoką jakością.

   Większość rzeczy które mamy w mieszkaniach została wyprodukowana w Azji.
Począwszy od skarpetek i odzieży, bo sprzęty domowe, komputery, telefony komórkowe, i inne których często nie zauważamy.
Za każdym razem, gdy mamy zamiar używać sformułowań ujmujących chińskim produktom, zastanówmy się co byśmy bez nich zrobili? Co by zostało w naszych domach? Może nawet nie mielibyśmy wymarzonego koloru ścian a wieczorem siedzielibyśmy przy świeczkach bo żarówki "made in Poland" byłyby 10-20 krotnie droższe?

   Widziałam kiedyś nagranie na Youtube dotyczące gospodarki azjatyckiej. Kilka sformułowań dało do myślenia: gdyby nie Azja, za zwykły odkurzacz płacilibyśmy nie 200 zł a 2000. Pytanie zadane w nagraniu: "Ilu z nas szczotkowałoby podłogę?". Kogo byłoby stać na przeciętnej klasy komputer za 10 - 15 tysięcy złotych? Nie mówiąc już o ubraniach "made in Poland" które są kilkukrotnie droższe niż te sprowadzane z zza granicy - czy każdy kupiłby płaszcz za 1000 zł lub sweter za 400 zl?

   Wielu osobom wydaje się, że Chinczycy są biedni, że są gotowi pracować "za miskę ryżu". To stereotyp, który był aktualny 20-30 lat temu. Obecnie Chińczycy są o wiele bogatsi niż Polacy, jeżdzą samochodami prosto z salonu a nie sprowadzanymi z Niemiec, stać ich na wielokorotnie więcej niż nas. Polsko-chińskie firmy za pracę na tym samym stanowisku płacą o wiele wiecej Chińczykom (i osobom zatrudnionym w Chinach) niż Polakom (wiem to od przedstawiciela jednej z takich firm).

   Powracając do wysławianych ostatnio produktów "made in Poland". Czy w ogóle jest coś takiego?
Jeśi wziąść pod uwagę produkty spożycze czy kosmetyczne, na pewno tak.
Jesli chodzi o odzież - raczej nie ma czegoś takiego jak stu procentowe polskie produkty.
Czy ktoś z Was widział w Polsce pola bawełny? Albo popularna ostatnio bielizna z dodatkiem włókien bambusowych. Czy bambus rośnie w Polsce?
"Made in Poland" w odniesieniu do ubrań oznacza tylko tyle, że z azjatyckiego materiału i z azjatyckich nici, doszywając często także wyprodukowane w Azji metki, na maszynach do szycia "made in China" Polacy szyją ubrania.
I to są nasze dumnie brzmiące ubrania wyprodukowane w Polsce - chociaż do słowa "wyprodukowane" bym się doczepiła, i pewnie wiecie dlaczego.
Ja produkty do swojego sklepu sprowadzam z całej Azji. I się do tego przyznaję z dumą! Od zaufanych producentów, którzy są w stanie przygotować dla mnie dobrej jakości produkty i w dobrej cenie, często będące nowościami na polskim rynku (jak chociażby kimona z bawełny bambusowej które w Polsce można kupić tylko u mnie).

   Żeby było jasne: jestem za polskimi produktami ale wtedy, gdy ich wyprodukowanie jest na tyle kosztowne, by klient w przystępnej cenie miał dostęp do dobrej jakości. Uwielbiam polskie kosmetyki, bardzo smakują mi produkty spożywcze i nasze tradycyjne polskie przysmaki.
Jako Polacy jesteśmy bardzo pomysłowymi i kreatywnymi ludźmi z ogromną wiedzą, dzięki której możemy wiele zdziałać.
Jednak nastawianie się na robienie rzeczy na siłę "made in Poland" jest wg mnie minięte z celem i jest takim trochę oszukiwaniem samych siebie.
Jeśli stać nas na to, by kupować ubrania uszyte (a nie wyprodukowane!) w Polsce to jak najbardziej popieram!
Ja jednak wolę wydać pieniądze na inne przyjemności. Jestem w 100% za "slow fashion" - modą na rzeczy ponadczasowe, za nie wymienianiem co sezon całej garderoby, za ograniczeniem zakupowego "szału". Tylko - patrząc na to ekonomicznie - szukam produktów dobrej jakości w dobrej cenie, więc zależy mi na tym, by ograniczając ilość kupowanych przeze mnie rzeczy wiązać to z oszczędnością, a nie myśleniem typu: "Kupuję mniej to mogę kupić coś 5x droższe". To nie dla mnie.
Dlatego też ja stawiam na jakość w dobrej cenie.
I bardzo dziękuję krajom azjatyckim za możliwość zakupu "sezonowych" ubrań (np.: walentynkowej czapki) za parę złotych, za możliwość bawienia się modą i uwieczniania tego na zdjeciach - a wszystko dzięki ubraniom i sprzętowi fotograficznemu :made in China". Lubię wypróbowywać modowych nowości a tańsze produkty pozwalają nam sprawdzić, czy dany trend nam pasuje.

   Chiny to największe państwo świata - i obecnie największa gospodarcza potęga.
Kraj ten opiera się na liczącej wiele tysięcy lat kulturze.
Mój - lekko zakręcony ;-) - nauczyciel plastyki w gimnazjum zwykł mówić, że "jak Europejczycy byli na drzewach, to Chińczycy już pisali". Reagowaliśmy na to wybuchami śmiechu, jednak trudno odmówić słuszności temu stwierdzeniu.
I uważam, że najwyższa pora to zrozumieć i się z tym pogodzić.
I cieszyć się, że to Chiny dla nas szyją i produkują dla nas wszystko co ułatwia nasze życie... a nie my dla nich. I na nasze szczęście to nie my musimy znosić smród ogromnego smogu nad Pekinem, ciężką pracę w fabrykach produkujących ubrania czy smartfony :-)
Nasze życie jest wielokrotnie łatwiejsze dzięki ich produktom :-)



Pozdrawiam Was
pisząc tego posta na komputerze HP wyprodukowanym w Chinach i robiąc zdjęcia aparatem Canon EOS 7D Mark II który przyleciał do mnie z Hong Kongu ;-)



Miłej niedzieli!
 

https://www.facebook.com/Fashion-Secret-Garden-200161053482191/ https://plus.google.com/111698595772641403120 https://www.instagram.com/alliness_blogspot_com/?ref=badge https://pl.pinterest.com/justynaprzeorek/

5 komentarzy:

Dziękuję za komentarz! ♥
Będzie mi miło, jeśli odwiedzisz tę stronę ponownie :-)