niedziela, 17 lipca 2016

"Kierunek i szczęście"

   Witam Was!
    Z reguły dodaję posty modowe, dziś jednak odstąpię od tej reguły.
Dawno nie miałam tak złego humoru... :-( Czy to nadmiar obowiązków, czy to cel, którego nie udało mi się osiągnąć (mimo  mojego bardzo dużego wkładu), czy też stres związany z niepewnością w prowadzeniu pierwszego w życiu biznesu... Sama nie wiem. Przez ostatnie miesiące bardzo dużo się zmieniło. Mój świat trochę wywrócił się "do góry nogami". Nadeszła  pora, by zmienić  priorytety w swoim życiu. Niestety, bez niczyjej pomocy, bo większość moich znajomych, z którymi byłam kiedyś w dobrych relacjach, przestała "pasować" do mojej obecnej "wersji". Jak mówi japońskie przysłowie: "Aby coś otrzymać, najpierw trzeba coś oddać". I w 100% się z nim zgodzę... tyle, że ciężko jest "oddawać". Jestem w sytuacji, w której nie do końca się odnajduję. Konsekwentne trzymam się swojego postanowienia, by nie wchodzić w byle jakie relacje, w efekcie jestem w sytuacji, w której otacza mnie wielu znajomych, z którymi mogę porozmawiać... o  pogodzie lub innych głupotach.
Dwie nowe prace, nowa firma, zmiana perspektyw - to mnie przytłacza. Mam wolę walki o swoje, ale zastanawiam się, ile  można tak walczyć? Coś co wydaje się być wyzwanie, pozytywnym bodźcem do zmiany, w chwili słabości zamienia się w barierę nie do pokonania... :-(

    Poniżej zamieszczam 2 bajki autorstwa J.Bucay.
- Pierwsza odzwierciedla idealnie nieprzyjemną sytuację, w której się  ostatnio znalazłam - będąc oceniona w opisany sposób. Mimo, że nie  przejmuję się  opinią  innych, boli mnie gdy w ten sposób zachowują się osoby, które darzyłam dużym zaufaniem;
- Druga mówi o szczęściu, z którym mi chyba ostatnio nie po drodze.

Mnie pomogły... moze komuś z Was też pomoże...
Zapraszam!

_______ 1 _______

"Miłosne spojrzenie"

    "KRÓL ZAKOCHAŁ SIĘ W SABRINIE, kobiecie niższego pochodzenia, którą uczynił swoją ostatnią żoną.
Pewnego popołudnia, kiedy król był na łowach, przybył do Sabriny kurier, zawiadamiając ją o chorobie matki. Chociaż pod żadnym pozorem nie było wolno korzystać z osobistej karocy króla (występek ten kosztował głowę), Sabrina wsiadła do niej i udała się do swej matki.
Po powrocie król został poinformowany o tym, co zaszło.
— Czyż nie jest wspaniała? — rzekł. — To jest prawdziwa miłość dziecka do rodzica. Aby wspomóc matkę, zaryzykowała własne życie. Jest wspaniała!
Któregoś dnia, kiedy Sabrina przebywała w królewskich ogrodach, zajadając owoce,
pojawił się król. Królowa powitała go, po czym ugryzła ostatnią brzoskwinię wyjętą z koszyka.
— Wyglądają smakowicie! — rzekł król.
— Tak, są smaczne — odpowiedziała królowa. I wyciągnąwszy rękę, ofiarowała
swemu ukochanemu ostatni kęs.
— Jakże mnie kocha! — skomentował później król. — Wyrzekła się własnej przyjemności, oddając mi ostatni kęs brzoskwini. Czyż nie jest fantastyczna?
Upłynęło kilka lat i nie wiadomo dlaczego z serca króla zniknęła miłość i pasja.
Siedząc obok swego serdecznego przyjaciela, rzekł do niego:
— Nigdy nie zachowała się jak prawdziwa królowa. Czyż nie złamała mojego zakazu używania karocy? A raz nawet ofiarowała mi nadgryziony owoc."

"Pozwól, że Ci opowiem" - J.Bucay



_______ 2 _______

"Kierunek i szczęście"

    "Pewien mężczyzna wypłynął z portu na swojej małej żaglówce, aby popływać przez kilka godzin. Kiedy żeglował zaskoczyła go silna burza, taka, że nie był w stanie zapanować nad łódką. Żaglówkę spychało coraz bardziej i bardziej w głąb morza, więc zrzucił żagle, rzucił kotwice i schował się w kajucie.

Kiedy burza się uspokoiła a wiatr ucichł mężczyzna wyłonił się na pokład i obszedł łódkę od dziobu aż po rufę, miał szczęście. Łódka była cała. Nie przeciekała, woda pitna była na swoim miejscu, a żagle były nieposzarpane i zdatne do użytku. Żeglarz uśmiechnął się i podniósł wzrok, aby rozpocząć powrót do portu. Jednak nie zdawał sobie sprawy jak daleko zwiał go sztorm, kiedy rozejrzał się dookoła widział tylko i wyłącznie wodę.(…)

W tym momencie, chociaż może wydawać się to kłamstwem, w całej historii pojawia się cud. Niebo otworzyło swoje podwoje, boski krąg pojawił się na niebie a promyk nieziemskiego światła oświetlił żaglówkę, dokładnie tak jak na filmach. I można było usłyszeć niesamowicie głęboki głos:

-Co się stało?

Mężczyzna upadł na kolana i zaczął szlochać.

- Nie wiem gdzie jestem, zgubiłem się, oświeć mnie Boże, błagam.
Głos mu odpowiedział:

-Twoja pozycja to 38 stopni południowej szerokości geograficznej i 29 stopni wschodniej długości geograficznej.
- Dzięki ci Panie - rzekł mężczyzna, wciąż klęcząc na pokładzie.

Niebo zaczęło się zamykać. Żeglarz po chwili znów zaczął szlochać.

- Jestem zgubiony, jestem zgubiony. Właśnie zdał sobie sprawę, że świadomość tego gdzie się jest nie oznacza wcale odnalezienia. Niebo o otworzyło się po raz drugi.
– A teraz, co się stało?- zapytał Głos.
– Tak naprawdę, nie wystarczy wiedzieć gdzie jestem, potrzebuję jeszcze wiedzieć, dokąd zmierzam.
– Dobrze - powiedział Głos - to akurat proste, płyniesz do Buenos Aires. I kiedy Niebo zaczęło się zamykać, mężczyzna zaprzeczył.
– NIE! NIE! Nie ma dla mnie nadziei, jestem zgubiony. Niebo otworzyło się po raz trzeci.
- Co znowu się stało?
- Cóż, wiedząc gdzie jestem i dokąd zmierzam, muszę jeszcze wiedzieć, gdzie to miejsce leży.
– Buenos Aires leży na 38 stopniach….
– Nie! Nie! - przerwał żeglarz - pomóż mi Boże, nie wystarczy wiedzieć gdzie jestem i gdzie chce być, potrzebuję drogi, wskazówki jak mam dojechać stąd tam. Droga, Boże, pokaż mi drogę.

Z oczu mężczyzny trysnęły łzy i nagle z nieba spadł pergamin, nasz bohater rozłożył go i ujrzał mapę, na której zielonym migającym kolorem było zaznaczone „Tu jesteś”, niebieskim „Buenos Aires”, a kolorowa wstęga oznaczała drogę. Rozbitek w końcu był zadowolony, klęknął i podziękował Bogu za ratunek. Popatrzył na mapę, zapalił silnik, postawił żagle, spojrzał na horyzont znów zaczął krzyczeć:

- Jestem zgubiony!

I oczywiście miał rację. Biedny człowiek, nadal był zgubiony. Gdziekolwiek popatrzył widział wodę i wszystko wiedział, w tej chwili było bezużyteczne. Żeglarz znał swój cel, swoje położenie i drogę, którą miał zmierzać. Jednak, aby przestać być zagubionym brakowało mu kierunku, w którym miałby się skierować.

Jak żeglarze oznaczają kierunek? Przy pomocy kompasu. Bez niego choćby się znało drogę na pamięć, nie wiadomo gdzie się skierować. Przede wszystkim po burzy, przede wszystkim, kiedy wszystko inne zawiodło.

W sumie, kurs jest jedną rzeczą, droga inną, a jeszcze inną cel.

Cel to punkt, w który się zmierza, droga to ścieżka, którą powinniśmy podążać a kurs to kierunek, w jaki powinniśmy się skierować.(…)

Szczęście to spokój tego, który wie, że zmierza w dobrym kierunku i jest na właściwej drodze.(…)"

"Kierunek i szczęście" - J.Bucay
Źródło: http://loixkonkurs.blogspot.com/2012_12_01_archive.html


https://www.facebook.com/Fashion-Secret-Garden-200161053482191/ https://plus.google.com/111698595772641403120 https://www.instagram.com/alliness_blogspot_com/?ref=badge https://pl.pinterest.com/justynaprzeorek/

1 komentarz:

  1. To prawda. Cel i kierunek jest ważny. Życzę, żeby wszystko ułożyło się po Twojej myśli :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz! ♥
Będzie mi miło, jeśli odwiedzisz tę stronę ponownie :-)