Pokazywanie postów oznaczonych etykietą psychologia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą psychologia. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 25 listopada 2018

"Żabki w śmietanie" :)

"Żabki w śmietanie"


Były sobie kiedyś dwie żabki, które wpadły do naczynia pełnego śmietany

Od razu zdały sobie sprawę ze swej krytycznej sytuacji - niemożliwością było utrzymanie się dłuższy czas na powierzchni gęstej masy, niczym na ruchomych piaskach. Początkowo żabki przebierały łapkami w śmietanie, aby dotrzeć do brzegów naczynia. Ale na próżno, udawało im się jedynie pluskać niemal w tym samym miejscu i tonąć. Czuły, że coraz trudniej wyjść na powierzchnię, by zaczerpnąć powietrza.

Jedna z nich powiedziała na głos:
- Już dłużej nie mogę. Stąd nie ma wyjścia. W tej substancji nie da się pływać. Ponieważ i tak umrę, nie będę przedłużać mego cierpienia. Nie rozumiem, jaki sens ma daremne zużywanie sił, jeśli i tak umrzemy z wyczerpania. Powiedziawszy to, przestała przebierać łapkami i już po chwili utonęła pochłonięta całkowicie przez gęsty, biały płyn.

Druga żabka, bardziej wytrwała, bądź bardziej uparta, powiedziała do siebie:
-Nie ma stąd wyjścia! W tej masie nie można się ruszyć w żadną stronę. Pomimo, że nadchodzi śmierć, będę walczyć do ostatniego tchu. Nie mam zamiaru umierać ani o sekundę wcześniej od zapisanej mi godziny.

Mijała godzina za godziną, a ona przebierała łapkami i chlapała ciągle w tym samym miejscu, ale nie ruszyła się nawet o centymetr. Wtem nagle, od ciągłego chlapania i ubijania zadkiem, wstrząsania i trzepania, ze śmietany zrobiło się masło.
Zdziwiona żabka skoczyła i ślizgając się dotarła do brzegu naczynia. Stamtąd łatwo już wyszła i rechocząc radośnie wróciła do domu.


"Pozwól, że Ci opowiem... bajki, które nauczyły mnie, jak żyć" Jorge Bucay



wtorek, 12 września 2017

"Król dwóch biegunów"

     "W dalekim kraju żył sobie kiedyś zamożny król. Był on dobry, ale miał jeden problem – posiadał dwie osobowości.
Bywały dni, kiedy budził się szczęśliwy, pełen radości i euforii.
Takie dni, już od świtu, wydawały się cudowne. Ogrody pałacowe były piękniejsze, a służba – jakby pod urokiem nieznanego zjawiska – uprzejma i dobrze wypełniała swoje obowiązki. Zdając relacje podczas śniadania, zapewniała, że mąka mielona w królestwie oraz zbierane w nim plony były najlepsze. W owych dniach król obniżał podatki, rozdzielał bogactwa, obdarzał łaskami, sprawował pokojowe rządy i dbał o dobro starców. Były to dni, w których był przychylny wszelkim petycjom, płynącym zarówno ze strony swoich poddanych, jak i przyjaciół.
Jednakże bywały też inne dni, tak zwane czarne dni. Obudziwszy się rano, żałował, że nie pospał dłużej, ale zauważał to, kiedy był na tyle rozbudzony, że ponowne zaśnięcie było niemożliwe. Pomimo wielu wysiłków nie mógł zrozumieć, dlaczego jego podwładni byli w tak złym humorze i źle mu służyli. Słońce przeszkadzało mu bardziej niż deszcz. Obiad był letni, a kawa za zimna. Sama myśl o przyjmowaniu interesantów wywoływała większy ból głowy.
W takie dni król zastanawiał się nad wcześniej zawartymi porozumieniami i ogarniał go strach na myśl o ich realizacji. Był to czas zawyżonych podatków, konfiskaty ziemie, więzienia przeciwników…
Bojąc się teraźniejszości i przyszłości, prześladowany błędami przeszłości, ustanawiał prawa przeciwko swemu ludowi, a słowo, którego najczęściej używał, brzmiało „nie”.
Świadomy problemów spowodowanych zmianami nastroju, król zwołał wszystkich mędrców, magów i swych królewskich doradców na naradę.
—    Panowie – zwrócił się do nich, — Wszyscy znacie zmiany mego ducha. Wszyscy skorzystaliście dzięki moim euforiom i ucierpieliście wskutek mego gniewu. Ale najbardziej cierpię ja sam, kiedy co dnia muszę naprawiać to, co zrobiłem wtedy, kiedy wszystko postrzegałem inaczej. Potrzebna mi, panowie, wasza wspólna praca nad wynalezieniem środka – czy to w postaci gorzkiego lekarstwa, czy jakiegoś zaklęcia – który powstrzyma mój absurdalny optymizm, skutków którego nie jestem świadom, oraz mój dziwaczny pesymizm, którym gnębiłem i raniłem tych, których kocham.
Mędrcy przyjęli wyzwanie i przez kilka tygodni pracowali nad uleczeniem króla. Jednakże ani żadna alchemia, ani żadna wróżba, ani żadne zioło nie było rozwiązaniem zmartwień ich władcy.
Rada królewska stanęła więc przed królem i wyznała mu swe niepowodzenie w znalezieniu uzdrawiającego środka.
Tej nocy król płakał.
Następnego dnia nieznany przybysz poprosił go o audiencję. Był to tajemniczy człowiek o ciemnej cerze, ubrany w wyświechtaną tunikę, która kiedyś miała biały kolor.
—    Wasza Wysokość – zaczął, oddając pokłon królowi. – W miejscu, z którego przybywam, mówi się o twoich defektach i twoim bólu. Przychodzę, aby ci pomóc.
I zniżając głowę jeszcze bardziej, podszedł do króla, aby wręczyć mu skórzane pudełeczko.
Król, pełen nadziei i zdziwienia, otworzył je i zajrzał do środka. Znalazł w nim jedynie srebrny pierścień.
—    Dziękuję – powiedział z entuzjazmem. – Czy to jest magiczny pierścień?
—    Jest nim niewątpliwie – odparł przybysz – lecz jego magia nie polega wyłącznie na noszeniu go na palcu… Każdego ranka, kiedy się obudzisz, musisz odczytać napis wygrawerowany na pierścieniu i przypominać sobie te słowa, ilekroć spojrzysz na pierścionek na twoim palcu.
Król wziął pierścień i przeczytał na głos:

Musisz wiedzieć, że to też minie.”



“Pozwól, że Ci opowiem”, Jorge Bucay

https://www.facebook.com/Fashion-Secret-Garden-200161053482191/ https://plus.google.com/111698595772641403120 https://www.instagram.com/alliness_blogspot_com/?ref=badge https://pl.pinterest.com/justynaprzeorek/

http://ikigaishop.pl/

poniedziałek, 3 lipca 2017

"ŻABKI W ŚMIETANIE"

 "ŻABKI W ŚMIETANIE"

   Były sobie kiedyś dwie żabki, które wpadły do naczynia pełnego śmietany

Od razu zdały sobie sprawę ze swej krytycznej sytuacji - niemożliwością było utrzymanie się dłuższy czas na powierzchni gęstej masy, niczym na ruchomych piaskach. Początkowo żabki przebierały łapkami w śmietanie, aby dotrzeć do brzegów naczynia. Ale na próżno, udawało im się jedynie pluskać niemal w tym samym miejscu i tonąć. Czuły, że coraz trudniej wyjść na powierzchnię, by zaczerpnąć powietrza.

Jedna z nich powiedziała na głos:
- Już dłużej nie mogę. Stąd nie ma wyjścia. W tej substancji nie da się pływać. Ponieważ i tak umrę, nie będę przedłużać mego cierpienia. Nie rozumiem, jaki sens ma daremne zużywanie sił, jeśli i tak umrzemy z wyczerpania. Powiedziawszy to, przestała przebierać łapkami i już po chwili utonęła pochłonięta całkowicie przez gęsty, biały płyn.

Druga żabka, bardziej wytrwała, bądź bardziej uparta, powiedziała do siebie:
-Nie ma stąd wyjścia! W tej masie nie można się ruszyć w żadną stronę. Pomimo, że nadchodzi śmierć, będę walczyć do ostatniego tchu. Nie mam zamiaru umierać ani o sekundę wcześniej od zapisanej mi godziny.

Mijała godzina za godziną, a ona przebierała łapkami i chlapała ciągle w tym samym miejscu, ale nie ruszyła się nawet o centymetr. Wtem nagle, od ciągłego chlapania i ubijania zadkiem, wstrząsania i trzepania, ze śmietany zrobiło się masło.
Zdziwiona żabka skoczyła i ślizgając się dotarła do brzegu naczynia. Stamtąd łatwo już wyszła i rechocząc radośnie wróciła do domu.


"Pozwól, że Ci opowiem... bajki, które nauczyły mnie, jak żyć" Jorge Bucay





http://ikigaishop.pl/

sobota, 13 maja 2017

"Uwiązany słoń"

   Cześć.
   U mnie od dawna dużo się dzieje, ale ostatni miesiąc to było istne szaleństwo.
Sprawy związane z moim sklepem, kurs szybkiego czytania, rozliczenie dofinansowania unijnego, szkolenia, nawiązanie nowej współpracy z dawnym mistrzem świata w kickboxingu, do tego nowe projekty... Było tego sporo.
Zostało jeszcze sporo książek do przeczytania oraz stworzenie planu na najbliższe miesiące. Muszę podjąć decyzję które ze swoich projektów wybrać.
   Za każdym razem, gdy podejmuję się czegoś nowego i trochę szalonego, zastanawiam się, czy dobrze robię. Jest to spowodowane strachem przed wychodzeniem ze znanej, bezpiecznej (przynajmniej teoretyczne) strefy komfortu. Czasem zastanawiam się: po co mi to skoro się boję? Ale mimo wszystko idę do przodu, nawet jeżeli są to bardzo małe kroki.
   Latem podzielę się z Wami moimi nowymi projektami.
   A dziś bajka, która bardzo wiele mnie nauczyła.
 

   "KIEDY BYŁEM MAŁY UWIELBIAŁEM CYRK, a najbardziej w cyrku podobały mi się zwierzęta. Moją uwagę przyciągał zwłaszcza słoń, który — jak się później okazało — był także ulubieńcem innych dzieci. Podczas przedstawienia to ogromne stworzenie paradowało, prezentując swój niesamowity ciężar, rozmiar i siłę... Ale po przedstawieniu i krótko przed wejściem na scenę słoń zawsze siedział uwiązany jedną nogą do kołka wbitego w ziemię. Jednakże kołek był tylko małym kawałkiem drewna, który tkwił w ziemi zaledwie kilka centymetrów. I chociaż łańcuch był mocny i gruby, wydawało mi się oczywiste, że zwierzę, które jest zdolne wyrwać drzewo z korzeniami, mogłoby z łatwością uwolnić się z kołka i uciec.
To oczywista tajemnica.
Co go trzyma w takim razie?
Czemu nie ucieka?
Kiedy miałem pięć czy sześć lat, wierzyłem jeszcze w mądrość dorosłych. Zapytałem więc jednego z nauczycieli, zapytałem ojca i wujka o tajemnicę słonia. Któryś z nich odpowiedział mi, że słoń nie uciekał, bo był tresowany. Wtedy zadałem oczywiste pytanie:
„Jeśli jest tresowany, to dlaczego go przywiązują?”
Nie pamiętam, abym otrzymał jakąś logiczną odpowiedź. Z czasem zapomniałem o tajemnicy słonia i jego kołku, a powracało ono jedynie wtedy, kiedy spotykałem innych, którzy też kiedyś zadali sobie podobne pytanie.
Kilka lat temu odkryłem (na moje szczęście), że był ktoś wystarczająco mądry, aby znaleźć odpowiedź.
Słoń nie uciekał z cyrku, gdyż od najmłodszych lat był przywiązywany do różnych kołków.
Zamknąłem oczy i w wyobraźni ujrzałem dopiero co narodzonego i bezbronnego słonia, przywiązanego do kołka. Jestem przekonany, że słonik ciągnął, pchał i pocił się, próbując się uwolnić. I mimo że użył wszystkich swoich sił, nie udało mu się, ponieważ wtedy kołek był dla niego za solidny.
Wyobraziłem sobie, że zasypiał ze zmęczenia i że następnego dnia próbował znowu, i kolejnego dnia, i kolejnego... Aż nadszedł dzień, który odbił się strasznie na historii słonia, dzień, w którym zwierzę zaakceptowało swoją niemoc i zdało się na swój los.
Ten potężny i silny słoń, którego widzimy w cyrku, nie ucieka, ponieważ biedaczysko nie wierzy, że może.
Ma w sobie utrwalone wspomnienie niemocy, którą przeżył krótko po przyjściu na świat.
I najgorsze jest to, że nigdy więcej nie zakwestionował poważnie tego wspomnienia.
Nigdy, nigdy więcej nie starał się ponownie wypróbować swoich sił..."

                                                                   "Uwiązany słoń"   Jorge Bucay "Pozwól, że Ci opowiem."


https://www.facebook.com/Fashion-Secret-Garden-200161053482191/ https://plus.google.com/111698595772641403120 https://www.instagram.com/alliness_blogspot_com/?ref=badge https://pl.pinterest.com/justynaprzeorek/

poniedziałek, 6 marca 2017

"Przeprawa przez rzekę..."

   Od niedawna ćwiczę szybkie czytanie. Idzie bardzo opornie. Jednak stosując nowe czytelnicze metody po raz drugi przeczytałam moją ulubioną książkę: "Pozwól, że Ci opowiem" - Jorge Bucay pełną nietypowych bajek. Poniżej jedna z nich z okazji poniedziałku :-)

"BYŁO SOBIE KIEDYŚ dwóch mnichów zen, którzy przez las wracali do klasztoru. Kiedy doszli do rzeki, zobaczyli płaczącą kobietę, która siedziała w kucki nad brzegiem. Była ładna i atrakcyjna.
— Co ci jest? — zapytał ją starszy z nich.
— Moja matka umiera. Jest sama w domu po drugiej stronie rzeki. Próbowałam przejść, ale prąd jest tak silny, że znosi mnie, i sama nigdy nie dam rady... Pomyślałam, że już nigdy nie zobaczę jej żywej. Ale teraz... Teraz, kiedy wy się pojawiliście, któryś z was będzie mógł mi pomóc przejść...
— Ach, gdybyśmy tylko mogli — z rozpaczą powiedział młodszy. — Ale jedynym
sposobem, aby ci pomóc, jest wziąć cię na plecy, a na to niestety nasze śluby czystości nam nie
pozwalają.
Zabraniają nam wszelkiego kontaktu z ciałem płci przeciwnej. Święta reguła nie pozwala nam na dotknięcie kobiety... Przykro mi.
— I mnie jest przykro — rzekła kobieta, pogrążając się w płaczu.
Starszy z mnichów uklęknął, zniżył głowę i powiedział:
— Wejdź.
Kobieta nie mogła w to uwierzyć, ale szybko podwinęła spódnicę i usiadła okrakiem na barkach mnicha.
Z wielką trudnością przeszedł rzekę w towarzystwie młodszego kompana.
Kiedy znaleźli się na drugim brzegu, kobieta zeszła i zbliżyła się do starca, chcąc pocałować jego dłoń.
— Dobrze, już dobrze — rzekł starszy mnich, chowając ręce. — Ruszaj w drogę.
Kobieta ukłoniła się z wdzięcznością i pokorą, pozbierała rzeczy i pobiegła drogą
prowadzącą do wioski.
Mnisi nie powiedziawszy ani słowa, skierowali się w stronę klasztoru. Mieli przed sobą jeszcze dziesięć godzin drogi...
Krótko przed dojściem do celu młodszy zapytał starca:
— Mistrzu, znacie lepiej niż ja nasze śluby czystości. Jednakże wzięliście na swoje barki tę kobietę i przeprowadziliście ją przez całą szerokość rzeki.
— Przeprowadziłem ją przez rzekę, to prawda. Ale co z tobą, że jeszcze ją niesiesz na swoich ramionach?"


https://www.facebook.com/Fashion-Secret-Garden-200161053482191/ https://plus.google.com/111698595772641403120 https://www.instagram.com/alliness_blogspot_com/?ref=badge https://pl.pinterest.com/justynaprzeorek/

niedziela, 17 lipca 2016

"Kierunek i szczęście"

   Witam Was!
    Z reguły dodaję posty modowe, dziś jednak odstąpię od tej reguły.
Dawno nie miałam tak złego humoru... :-( Czy to nadmiar obowiązków, czy to cel, którego nie udało mi się osiągnąć (mimo  mojego bardzo dużego wkładu), czy też stres związany z niepewnością w prowadzeniu pierwszego w życiu biznesu... Sama nie wiem. Przez ostatnie miesiące bardzo dużo się zmieniło. Mój świat trochę wywrócił się "do góry nogami". Nadeszła  pora, by zmienić  priorytety w swoim życiu. Niestety, bez niczyjej pomocy, bo większość moich znajomych, z którymi byłam kiedyś w dobrych relacjach, przestała "pasować" do mojej obecnej "wersji". Jak mówi japońskie przysłowie: "Aby coś otrzymać, najpierw trzeba coś oddać". I w 100% się z nim zgodzę... tyle, że ciężko jest "oddawać". Jestem w sytuacji, w której nie do końca się odnajduję. Konsekwentne trzymam się swojego postanowienia, by nie wchodzić w byle jakie relacje, w efekcie jestem w sytuacji, w której otacza mnie wielu znajomych, z którymi mogę porozmawiać... o  pogodzie lub innych głupotach.
Dwie nowe prace, nowa firma, zmiana perspektyw - to mnie przytłacza. Mam wolę walki o swoje, ale zastanawiam się, ile  można tak walczyć? Coś co wydaje się być wyzwanie, pozytywnym bodźcem do zmiany, w chwili słabości zamienia się w barierę nie do pokonania... :-(

    Poniżej zamieszczam 2 bajki autorstwa J.Bucay.
- Pierwsza odzwierciedla idealnie nieprzyjemną sytuację, w której się  ostatnio znalazłam - będąc oceniona w opisany sposób. Mimo, że nie  przejmuję się  opinią  innych, boli mnie gdy w ten sposób zachowują się osoby, które darzyłam dużym zaufaniem;
- Druga mówi o szczęściu, z którym mi chyba ostatnio nie po drodze.

Mnie pomogły... moze komuś z Was też pomoże...
Zapraszam!

środa, 2 marca 2016

"Portier..."


    Witam Was!
W ostatnim tygodniu byłam dwa razy w Warszawie, na nagraniu do "Kliniki Urody" (przez wiele lat miałam problem z cerą i w końcu mam możliwość to zmienić- a zarazem zmienić swoje życie :)) Na ten program czekałam ponad 3 lata i w końcu dostałam się !!! :-)
   Ponieważ ostatnie miesiące były dla  mnie bardzo stresogenne: najpierw pierwszy wyjazd za granicę do pracy fizycznej (która wcale nie była łatwa), poszukiwania pracy w Polsce (które kończyły się ofertą dostania najniższej krajowej za cały miesiąc pracy - co wg mnie jest kpiną!), w styczniu doszedł  pomysł założenia własnej firmy (co jest dla mnie zupełną nowością -  bo nikt w mojej rodzinie nigdy nie miał własnej działalności), no i nagrania do "Kliniki Urody"  oraz same zabiegi (mimo, że ekipa nagrywająca program jest mega sympatyczna a pani doktor prowadząca moje leczenie bardzo dobrym specjalistą, na ostatnim nagraniu czułam spore skrępowanie - chyba za dużo "wrażeń", jak na tak krótki okres...).
  Ponieważ nagranie trwało krótko i o 14 już byłam wolna, a pociąg miałam dopiero  po 19, miałam sporo  czasu by pokręcić się po Złotych Tarasach. Zaszyłam się w McDonald`s przy kawie i książce J.Bucay "Pozwól, że Ci opowiem...". Przeczytałam prawie całą. Dzisiaj chciałabym się podzielić z Wami jedną z bajek, która bardzo pomogła mi w mojej obecnej sytuacji: podniosła mnie na duchu i utwierdziła mnie w przekonaniu, że:  "Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło" i to, że nie mogę znaleźć porządnej pracy od kilku lat,  może być bodźcem do znalezienia nowych dobrych rozwiązań!
Zapraszam!

poniedziałek, 29 lutego 2016

piątek, 19 lutego 2016

piątek, 20 listopada 2015

M.Selingman - "Optymizmu mozna się nauczyc" - czesc 3: TPS

     Dzisiaj ostatni wpis z 3-częściowej serii dotyczącej książki Martina Selingmana: "Optymizmu można się nauczyć' ;-)








Dlaczego u wielu osób występuje depresja? Istnieją
3 teorie wyjaśniające taki stan rzeczy:

piątek, 16 października 2015

M.Selingman - "Optymizmu mozna się nauczyc" - czesc 1: OPTYMIZM i PESYMIZM

   Witam Was!

Dzisiaj wpis o nieco odmiennej tematyce.  Ostatnio przeczytałam wiele książek psychologicznych (część z nich przedstawiłam TUTAJ). Natomiast ponieważ na dworze coraz bardziej pochmurno i zimno, łatwo wpaść w jesienne  przygnębienie. Dzisiaj pierwszy wpis z 3-częściowej serii dotyczącej książki Martina Selingmana: "Optymizmu można się nauczyć' ;-)



Zapraszam do przeczytania  ;-)

piątek, 11 września 2015

More about "butterfly effect".

    Dzisiaj trochę mniej "modowo". O nawiązaniu do mojej ostatniej stylizacji, porządkach na komputerze, podczas których znalazłam film "Efekt motyla"...i o tym, co z tego wynikło...  ;-)

Drobne urozmaicenie - czyli temat z zakresu mojego hobby jakim jest psychologia.



Zapraszam do przeczytania całego postu :-)

poniedziałek, 20 lipca 2015

Zupełny brak motywacji...

    Od kilku tygodni nie czuję się najlepiej. Udało mi się zdobyć pierwszy czarny pas z Ju Jitsu, ale nie tylko to było moim marzeniem... O wiele większe jak narazie legło w gruzach. I nie jest mi z tym łatwo. Ciągła gonitwa, wyścig z czasem, częste zmiany pracy...


 

Zapraszam do przeczytania całego  postu :)

    Od kilku tygodni nie czuję się najlepiej. Udało mi się zdobyć pierwszy czarny pas z Ju Jitsu, ale nie tylko to było moim marzeniem... O wiele większe jak narazie legło w gruzach. I nie jest mi z tym łatwo. Ciągła gonitwa, wyścig z czasem, częste zmiany pracy... Ile można? Niestety nasza "cudowna" rzeczywistość. Czasem mam ochotę polecieć gdzieś na drugi koniec świata, odciąć od wszystkiego, mieć "święty spokój". Niestety łatwo powiedzieć, trudnej wykonać. A nawet jeśliby podjąć się wykonania takiego planu to czy warto? Warto uciekać przed marzeniami? Walka o swoje zawsze była  moją domeną. Jak coś chciałam osiągnąć, to to miałam, wcześniej czy później. Ale od jakiegoś czasu widzę w swoim myśleniu bardzo negatywną zmianę: pracuję, staram się... a jednocześnie tak jakbym przestała wierzyć, że mogę osiągnąć to czego chcę, że stać mnie na to. A bez tego będzie mi ciężko. Doszłam do wniosku, że moja samoocena jest jak domek z kart: potrafi szybko się zawalić. Dlatego też obiecałam sobie, że będę nad tym pracować. Bo chcę osiągać cały czas to, co tylko sobie wymarzę, a nie zadowalać się byle czym.

    Już kilka miesięcy temu przeszukałam internet w poszukiwaniu motywujących materiałów. Ostatnio obejrzałam m.in.: nagranie K. Pingot.



     Jednocześnie czytam też 2 książki, a wczoraj odebrałam paczkę z trzecią. I biorę się do pracy! Mimo, że jest ciężko się za to zabrać, że ostatnio porządnie "podcięto mi skrzydła".

1. "Ego-rcyzmy" (Mateusz Grzesiak).



- jestem w trakcie czytania. Książka (zgodnie z tytułem) dotyczy ego, mechanizmów jego działania. Czyta się niezbyt lekko (trudniej niż  kolejne pozycje) ale wnosi wiele przydatnej wiedzy dotyczącej ego, odczuwania emocji itp. Dokładna prezentacja książki:





2. "Nas troje" (Maria Rotkiel).

Czytałam już pierwszą książkę: "Nas dwoje". Narazie nie mam rodziny, więc teoretycznie ta tematyka mnie obecnie nie dotyczy, jednak postanowiłam zdobyć nową wiedzę na temat relacji. Pierwszą książkę M.Rotkiel czytało się na prawdę świetnie :)

Polecam :)



3. "Szczęście w miłości" (Joanna Godecka).

Bardzo dobra książka dotycząca relacji, napisana prosto, konkretnie, z przykładami dobrze obrazującymi przedstawione sytuacje. Polecam także bloga autorki.



 4. "Pokochaj siebie" (Wayne W. Dyer).

Niedawno kupiona, czeka na swoją kolej :) Przeczytałam 2 strony i już mi się  spodobała!




 Na koniec kilka "motywatorów":








 






 


 


 :)